Autor Wiadomość
Hell's Angel
PostWysłany: Pią 19:56, 30 Cze 2006    Temat postu:

Helunia...podoba mi się. Chodż było pare literówek to i tak mi sie podobało. I Norrisa wciągnełaś Very Happy
Słiit Very Happy
Admin-hela_z_wesela
PostWysłany: Pią 18:28, 30 Cze 2006    Temat postu: tam, tara, dam

No moje drogie, postanowiłam naprawić błędy i powrócić (o mój Boże!). I tak posze, o to przedostatni parcisław z zycia wzięty (bodajże).
alez mnie dawno nie było. Przepraszm najmocniej!
A teraz bez większego owijania w bawełnę dodaję parcisława.

***

- Ale proszę pani, ja już naprawdę nie mogę.
- A czicho bycz! Najpierw szię myśli, a potem robi.
- A pani mnie nie poznaje? – zdziwił się chłopak.
- Jedyną osobę, jaką mi przypominaszi to takiego jednego blondasa… zaraz, jak się naziywał ten zespiół… - Wikta przybrała zamyśloną minę, która wskazywała na czyn, którego kobieta się dopuszczała.
- Tokio Hotel?
- Nie, to raczej… Siejebond? Sumiebond? Sumi… Systemond*? Z resztą, kogo to interesuje. Jeśli długo będziesz się tak grzebał to zamkną centrum.
- Chwila, a która jest godzina?
- Wpół do trzeciej, a co? - chłopak zamiast odpowiedzi, rzucił kobiecie biały fartuch, który mian na sobie i niczym strzała ruszył do wyjścia. Już miał przywoływać taksówkę, ale czuł jakby czegoś zapomniał. Rozejrzał się po parkingu, ale nie dojrzał niczego, co mogłoby mu cokolwiek przypominać. No, nie licząc pewnego starszego pana, który jak nic przypominał ciocię Betty przed operacją plastyczną.
Nagle przed jego nosem wyrosła mini-ciężarówka, a na przyczepie (gdzie zazwyczaj znajdują się reklamy) ujrzał dziewczynkę łudząco podobną do…
- Aurelia!!!

***

- Ja naprawdę nie popadam w panikę. A skąd. Właśnie teraz, jakiś nieletni pedofil, może wykorzystywać dziecko, które jest pod moją opieką, ale kogo to obchodzi – Gustav kręcił się po sklepach, a wizja młodocianego chłopaka, zbyt mocno lubiącego dzieci, szczerze mówiąc, na duchu go nie podnosiła. Nie oznacza to, że nie dodawała znacznego „powera”. Moim zdaniem, wystarczyło wypić Powerede, ale każdy ma swój sposób na podgrzanie atmosfery w samym sobie.
Przechodząc koło sportowego sklepu „Exotisch energy”, usłyszał w głowie głos „To tutaj, to tutaj”. Najpierw pomyślał, że to pani z działu informacji reklamuje najnowsza karmę dla rybek o mało skomplikowanej nazwie „Fish food”, która ostatnio weszła na rynek. Gdy jedna nie usłyszał charakterystycznego głosu Nemo: „Udało mi się, udało!”, wiedział, że to pomyłka.
Spojrzał na siebie by sprawdzić, czy nie wygląda zbyt ekstrawagancko, albo podejrzenie, po czym drżącą nogą, postawił niepewnie krok.
Wedle piosenki „najtrudniejszy pierwszy krok”, potem szło mu o wiele łatwiej. W pewnym momencie w ogóle zapomniał, w jakim celu udał się do tego sklepu i spokojnie zaczął oglądać deski snowboardowe, gdy z zadumy obudziło go szemranie w okolicach sprzętu namiotowego. Potrząsnął szybko głową i z zaciekawieniem zaczął oglądać kurtki.
- O, Gustav. Co robisz? – zapytała spokojnie Aurelia, szukając czegoś w czapkach.
- Szukam Cię, a ty?
- Bawię się w Himalaje.
- Dobra, ale jak skończysz, to podejedź do mnie, bo… - zanim skończył wypowiedź, myśli w głowie Gustava zaczęły się stopniowo sklejać. Podświadomość, podpowiadała mu, aby tu przyszedł. Usłyszał szemranie w okolicach stoiska namiotowego, a kuzynka z, którą właśnie rozmawia bawi się w Himalaje. Zaraz? Kuzynka, z którą właśnie rozmawia?
Spojrzał w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Aurlia, ale dziewczynka już zdążyła mu zwiać.
- No gacie Chucka! – krzyknął chłopak kierując się w stronę trzęsącego się namiotu.
W końcu Norrisowa mania obległa cały świat i kto wie, czy ktoś przypadkiem nie przywłaszczył sobie waszego faktu, z życia mojego taty.
- Zabierz ten nóż! Ricki, co ty chcesz mi zrobić? – w namiocie paliła się słabo latarka i w ogóle nie było widać postaci.
Gustav wyczuwając hart ducha i czując, że jego najczarniejsze scenariusze właśnie się spełniają ruszył długimi krokami w stronę rozłożonego na pokaz namiotu. Zwinnym ruchem otworzył go przy pomocy zamka błyskawicznego, po czym zamarł. Jego oczom ukazała się scena godna filmu z Kevinem Costnerem.
Na ziemi leżała jego własna kuzynka, z włosami rozwianymi jak Pamela Anderson w serialu „Słoneczny patrol”, a nad nią, z plastikowym nożem w dłoni, pochylał się ośmiolatek, znany nam już z akcji „łydka”.
Przez głowę Gustava przemknęła myśl, że za chwilę na jego oczach nadejdzie śmierć, tudzież gwałt. Zaraz jednak rozwiał ręką te wymysły, gdy przypomniał sobie średnią wiekową owej dwójki osób.
- Co tu się dzieje?
- Mógłbyś nam nie przerwać? Właśnie robimy scenę, gdy Richi, zabija Emanuelę, bo odkrył, że zdradzała go ze swoim najlepszym przyjacielem.
- Ale jego, czy jej? – zaciekawił się Gustav siadając po turecku, a głowę oparłszy o zaciśnięte w pięści, dłonie. – Zaraz! Co mnie to interesuje? – szybko wstał, kolanem psując całą konstrukcję.
- Archi! Złaź ze mnie, bo znów ugryzę Cię w łydkę.
- Nie mogę! Ten plastikowy nóż wbił mi się w… nieważne gdzie – Aurelia, zamiast czekać na jakiekolwiek poczynania ze strony partnera do zabaw, zrzuciła z siebie Archibalda (bo takie było jego pełen imię) i dzięki wymachiwaniu rękami, znalazła wyjście.
- Archi! Ty sprzątasz. Gustav! Idziemy – powiedziała i zgrabnym, dumnym krokiem wyszła ze sklepu. Gustav uśmiechnął się lekko do murzynki z pofarbowanymi na czerwono włosami i biegiem ruszył za kuzynką.

***

- Co to miało być?
- Ty się mnie pytasz, co to miało być? Właśnie dochodziło do momentu, w którym Richi mordował Emanuelę, a ona miała go wykastrować, i ty masz jeszcze czelność pytać się mnie, co to miało być? – Aurelia walczyła o swoje racje, niczym lwica o swoje lwiątka (do których i tak, prędzej, czy później, dorwie się Elimirka, ale to już inna kreskówka).
Nie powiem, że te słowa trochę zmroziły* Gustava, ale nagle ogarnęła go pasja. Żaden dzieciak nie będzie mu mówił, co ma robić! I to jeszcze tak bezczelny, że krzyczy na niego, bo zepsuł jakąś głupią zabawę! Przecież jego kariera jest o wiele ważniejsza, niż jakieś dziecinne fanaberie.
- Przestań do cholery! Myślisz, ze jeśli masz nade mną władzę w postaci ciotki, to grubo się mylisz! Koniec z Twoimi głupimi zabawami! Koniec z tymi durnymi Himalajami
- Po pierwsze nie z durnymi. Licz się ze słowami. Po drugie, Archi jest bratem tej twojej Eleni, Eloni, Leni? Chuck Norris wie, jak jej było, a po trzecie, kiedy ty byłeś w moim wieku i wujek nie chciał z tobą się bawić, miałeś do tego inne podejście – to po raz kolejny zmroziło Gustava.
Wiecznie zabiegany ojciec nie miał nigdy dla niego czasu. A teraz, co? Może nie z własnym dzieckiem, (o nie, co to, to nie, był jeszcze za młody) ale jednak popełniał ten sam błąd, bagatelizując wszystko. A przecież sprawy dzieci, które dorosłym wydają się bezproblemowe, są dla nich bardzo ważne.
- Dobra, dobra. Już bez takich. Pospiesz się lepiej, bo na taksówkę to mnie nie stać.
- A może…
- Nawet tak na mnie nie patrz.
- Ale proszę…
- Chcesz ze mnie zrobić barana?
- Ale tylko dupogłowego.

***

- Nawet tak nie patrz. Po schodach nosić cię nie będę – jęknął Gustav, ale gdy poczuł dwa uderzenie w żebra, ruszył z kopyta niczym szeregowiec Ryan swoim czołgiem (o ile szeregowiec Ryan, miał swój czołg).
- O, dzień dobry pani Rito.
- Witaj Gustavie. Jak tam interes idzie? – pulchna trzydziestolatka, wyglądająca jak malutki wieloryb, puściła oczko do chłopaka.
- Ej, to o niej mówiłeś, że wygląda jak hipopotam? – wtrąciła się do tej jakże miłej i uroczej rozmowy, jakże miła i urocza Aurelia.
- Nikt tak nic takiego nie mówił i pamiętaj, że tak nie ładnie.
- Jak to nie – pani Rita, znajoma Gustava ze studia nagrań, wyraźnie nie miała ochoty na dalszą rozmowę, więc cichcem próbowała udać się w stronę wyjścia. – Ciągle to powtarzasz, jaka to z niej beka. W sumie masz rację, ale jest strasznie podobna do ciebie.
- Słuchaj młoda, jeśli jeszcze raz wypowiesz moje sło… znaczy jeśli. Ouch, zamknij się – zrezygnowany zdjął kuzynkę z pleców i postawił twardo na ziemi. Chyba zbyt twardo, bo całym ciężarem wbiła się w ziemię tak, iż prawie gruchnęła tyłkiem o podłoże.
- Ty du…
- Pogłowy baranie – dokończył zgrabnie za kuzynkę i jak kazdy gentelmen, przepuścił ją w drzwiach.

***

* Systemond (itp.) - chodziło o Silbermond, o ile jest tam jakiś blondyn. Uznałam, że porównywanie Gustava do kogoś z Us5, byłoby zbyt pospolite oraz zbyt wiele razy. Szczerze mówiąc - przeżarło mi się. Wykorzystałam zespoły: SOAD, Sum 41 i piosenkę "Sieje je" zespołu Arka Neego, czy tam Dzieci z Wąsami.
* zmrozić / zmroziło - słowo powstałe w mojej głowie. Wmurowało, źle tu brzmiało. Chodzi o to, że ktoś jakby mówi wam prawde, a wy się zamykacie. Wmurowanie to raczej zaszokowanie słuchacza, więc uznałam, że nie będzie tu pasowało.


Dla tych, którzy w małych rzeczach, widza wielkie.

Z poważaniem:
hela_z_wesela
Mod-Vivien
PostWysłany: Pon 16:09, 26 Cze 2006    Temat postu:

O lollll....
Nie mogę, leżę Very Happy
Jestes Bossssss Very Happy :*
Normalnie, legalnie: BOSSSSSSSSSSS
Czekam na parta nexta xD

PeeS: Świetny opis tej laski Very Happy
Admin-BlackAngel
PostWysłany: Sob 0:09, 24 Cze 2006    Temat postu:

Oh bejbi ty moje :*...

"-Jestem nienormalna!
-Kto ci to powiedział?!
-Te kwiatki za oknem..."

xD
Fajny tekścior, nie? Razz

Cóóóóóóóóóż, twoje OPO jest świetne Wink...
Aj lov ja bejbi, ju noł?!
xD

Blakuś lovvvva ewribodi!

~Black

P.S.: wiem, bez sensu. Ale musie chodziasz udawać, że mam dobry h*umor... Staram się, opanować mojego ogromnego doła. Wybacz.


*Przepraszam, ale nie wytrzymałam Sad Embarassed
Hell's Angel
PostWysłany: Pią 17:49, 23 Cze 2006    Temat postu:

Heluś ty to masz poczucie humoru Very Happy
Pozdrawiam:*:*
Admin-Falka
PostWysłany: Pią 16:03, 23 Cze 2006    Temat postu:

A ja wiem jaki będzie koniec Smile
A ten part świetny, jak zwykle, Heluś ja ci jeszcze raz gratuluję talentu.
Coraz bardziej cię podziwiam Smile
Samantha
PostWysłany: Sob 12:29, 17 Cze 2006    Temat postu:

Nie no ty jesteś obłędna! Takiego talentu komediowego to tylko pozazdrościć... Super super super Very Happy Czekam na next Smile

Pozdrawiam...
Admin-hela_z_wesela
PostWysłany: Sob 0:31, 17 Cze 2006    Temat postu:

Nic bardziej nie podnosi na duchu, jak pilot z koszulką Papmpersa i Atrur z Grzeogrzem naśladująych Shakirę.
W dodatku widziałam film z Chuckiem Norrisem i "Godziny szczytu 2".
Więc powiem tylko jedno, drogi czytelniku:

- To ty powiedziałeś, że to bomba.
- Ty tak powiedziałeś.
- Ale ty jeszcze w hotelu.
- Ale ja mówiłem o niej.

***

c.d.n. (ciąg. dalszy. następuje.)

Ciało perkusisty przeszedł niemiły dreszcz, który mógł być spowodowany strachem. Nie można jednak przeoczyć teorii, wskazującej na chłód, jaki opanował Gustava.
- Dawaj 10 tysięcy – odezwał się kryminalista.
Aurelia wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Na palcach jednej ręki można policzyć normalnych ludzi, noszących ze sobą 10 tysięcy, a jej kuzyna na pewno do niej nie należał. Być może robi tak Jon Travolta, ale nie on – ciapowaty perkusista wyglądający jak gigantyczny miś.
W tym momencie mężczyzna wyciągnął pistolet, a śmiech Aureoli przeobraził się przełknięcie śliny. Dzień za sekundy na sekundy wydawał się być coraz gorszy. Coraz bardziej nie pasował do normalnego trybu życia w miarę normalnego człowieka.
- 10 tysięcy mówię! – krzyknął „Kominiarczyk” mocniej naciągając kominiarkę na twarz.
Gusta pogrzebał w kieszeni i jedyne, co w niej znalazł to 12 groszy*. No to zostało mu tylko dziewięć tysięcy, dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć euro i siedemdziesiąt osiem groszy**. Nagle przypomniało mu się, żeby powinien podnieść ręce i uczynił to, a Aurelia poszła w jego ślady.
- Wi.. widzi pan. Teraz nie możemy panu dać tych pieniędzy, bo musimy mieć ręce w górze – dziewczynka broniła się jak mogła.
„Kominiarczyk” spojrzał na nią i załamał ręce. Gustav wykorzystał ten moment i przypominając sobie lekcje karate pobierane u Georga, postanowił zaatakować kryminalistę niczym Jackie Chan. Dzięki dwóm dłuższym krokom, znalazł się zaraz koło mężczyzny i zręcznie złapał jego prawą rękę lekko wykrzywiając do tyłu. Swoją prawą rękę (a dokładniej częścią łokciową) podparł ramię „kominiarczyka”, po czym wyciągnął nogę, aby zwinnym ruchem przewrócić mężczyznę na plecy (sposób zwany czasami „kosą”). Coś mu jednak nie poszło i tak stał trzymając unieruchomionego zbira uderzając nogą w łydkę atakowanego.
Po siódmym, nic niedającym uderzeniu, Aurelia postanowiła udzielić się w akcji.
Podbiegła do miejsca walki i nadepnęła na stopę. Gustav`owi.
- Jasna cholera! Co ty wyprawiasz! – krzyknął perkusista puszczając zbira i skacząc na jednej nodze.
Dziewczynka spojrzała na niego dziwnie, myśląc, że chłopak udaje, po czym spojrzała na zdezorientowanego „kominiarczyka”. Mężczyzna wzruszył ramionami i odszedł spokojnie w ciemną uliczkę.

***

Kuzynostwo spokojnie przemierzało centrum handlowe w celu bliżej nieznanym.
- Nie, a skąd. Ja się naprawdę NIE DENERWUJĘ… - mówił Gustav nie zważając na fakt, że Aurelia nie słuchała go już od dobrej godziny.
- Kup mi lody – powiedziała dziewczynka i pociągnęła zamówionego*** chłopaka w stronę stoiska z lodami. Po czekaniu w długiej kolejce, perkusistę obudziło pytanie, znane każdemu, który chociaż raz był w sklepie.
- Co podać? – powiedziała skrzekliwym głosem, z czeskim akcentem, kobieta około pięćdziesiątki, w której ubranie zmieściłoby się dwóch do trzech Gustavów.
- Co ja tu robię? – chłopak uderzył się otwartą dłonią w policzek, jakby chciał się obudzić.
- Zamawia pan coś? Niech pan podejdżie, ja krzyczecz nie będę! – zaskrzeczała kobieta, przez co słuchać ją było na drugim końcu centrum.
- To może cytrynowe… - zastanawiała się Aurelia.
- Nie mam pieniędzy. Czy ja wyglądam jak Robbie Williams?
- Racziej jak Bruce Willis – wtrąciła ekspedientka.
- Jejku pani, zamknij się.
- A pan kupuj – odgryzła się kobieta.
W tym momencie Gustav pożałował zadziorności mamy, która chciała pokazać, jakiego to pięknego, mądrego, uroczego, zdolnego, no doskonałego wręcz (może oprócz wagi, o której na okrągło mówił wujek Sam, dietetyk z zawodu) posiada syna, który jest łagodny jak owieczka, potulny jak mały kociaczek i usłuchany jak wytresowany pies.
Chłopak pomyślał, że mógłby powyrywać sobie trochę włosów z głowy, niczym Gargamel, który nie może złapać Smurfów, ale zrezygnował z tego pomysłu, gdy zdał sobie sprawę, że ma na głowie czapkę.
- Dobrze, pani… Wikto – przeczytał z plakietki przyczepionej to fartucha kobiety. – Da jej pani cytrynowe i truskawkowe.
Aurelia już chciała wtrącić, że nie ma zamiaru spożywać tego, co wybrał dla niej ktoś inny, jednak w tym samym momencie, czyjaś noga kopnęła ją w piszczel. Dziewczynka rozejrzała się i zobaczyła chłopaka w wieku ośmiu lat, który zdenerwowany czekał na swoją kolej.
- Uważaj śmieciu, bo jeszcze pożałujesz dnia, w którym się urodziłeś – powiedziała z groźną miną.
Gustav spojrzał na nią zdziwiony.
- Skąd ty znasz takie zwroty?
- Oglądałeś kiedyś filmy po dwudziestej pierwszej? – powiedziała kładąc ręce na biodra.
- Słuchaj smarkulo – zwrócił się ośmiolatek. – Bierz, co chcesz i spływaj.
- Mister młodego podkoszulka nie mógł wysilić się na nic bardziej wymyślnego jak „spływaj”?
- Słuchaj mała…
- Mała? Jesteś niższy niż ten ciota obok mnie, gdy był w podstawówce.
- Aurelia zastopuj – perkusista poczuł się ojcem. No dobrze. Może nie znów takim ojcem, co uraziła jego ego (ten typ tak ma, jak kawa).
Ośmiolatek wykorzystał chwilę nieuwagi i rzucił w dziewczynkę z plastikowego pokebola, którego można było dostać w specjalnych opakowaniach chipsów.
Aurelia spojrzała na Gustava, a ten w geście bezradności opuścił wzrok. Kuzynka uznała to za dobry znak, po czym z okrzykiem godnym Tarzana, rzuciła się na chłopca z pięściami.
I wtedy pojawiła się ona.
Brązowe włosy do nerek powiewały lekko, z powodu szybkiego kroku, a ubrania (nawet plecak) były doskonale do siebie dopasowane. Lekko starte adidasy i kształtny tyłek odwróciły nieco uwagę Gustava od bójki, ale po chwili obudził go głos pani Wikty, która krzyczała o napadzie na bank.
Wtedy ujrzał oczy dziewczyny, które zdradzały wszystko. Najpierw dumę i szczęście, potem zdenerwowanie, smutek i strach.
Cóż się dziwić, skoro jej ośmioletni podopieczny, od pół roku chodzący na lekcje karate, nie mógł dać sobie rady z sześciolatką gryząca go właśnie w łydkę.
- Ty głupia wariatko.
- Ty dupogłowy baranie! – krzyknęła Aurelia na chwilę puszczając chłopaka, który powstał na nogi i podbiegł do brunetki. Objął ja w pasie a ona pogłaskała po głowie. Gustav złapał kuzynkę za rękę a dziewczynka poprawiła sobie sukienkę i stanęła jako winowajca przed poszkodowanym.
- Przepraszam za nią. Czasami jest naprawdę nadpobudliwa – dziewczyna spojrzała zdziwiona na chłopaka, a ośmiolatek uniósł głowę.
- Ty nie jesteś Samantha! – zdziwił się. Gustav podniósł brew, brunetka zrobiła śmieszną minę i wzruszyła ramionami. Nagle podeszła do nich kobieta w średnim wieku, która widocznie była opiekunką, bądź macochą chłopca.
- Łaaaa! – krzyknął mały i uciekł widząc zdenerwowaną minę kobiety.
- Jak wychowujesz dziecko! I to jeszcze ojciec w tym wieku. Ile ty miałeś lat, kiedy byłeś już bezmyślny do tego stopnia? Pięć dziesięć! – krzyczała przybyła.
- Niech się pani nie denerwuje…
- Ja mam się nie denerwować? Ja mam się nie denerwować? To co za rozwydrzony dzieciak ugryzł mojego Eric`eńka w łydkę?
- Pani, zamknij się. Po pierwsze, to on pierwszy kopnął Aurelię w piszczel, a po drugie, skoro widziała pani, że ktoś go atakuje to nie zainterweniowała pani? Pani, ja nie jestem takim idiotą, żeby puszczać małą samą jeśli wiem, że jakiś siedmiolatek spierze jej tyłek. Po trzecie, Aurelia to nie moja córka, bo…
- Już byłbyś bezpłodny – dokończyła za niego kuzynka.
Brunetka lekko zachichotała. Gustav uśmiechnął się widząc to, ale jedyną rzeczą jaka docierała do jego uszu to krzyk Wikty, słowa pani elegantki i obrona kuzynki.
- Dobra, dobra. Zjeżdżaj pani szukać tego małego, bo sam go znajdę – powiedział na odczepnego Gustav.
- Zero szacunku dla dorosłych – prychnęła kobieta. – Ellie, idziemy.
Zaraz, zaraz. Jaka Ellie? Czyli ta śliczna brunetka, to być może jej córka? Świetne perspektywy, nie powiem.
Tymczasem dziewczyna pogrzebała w plecaku i niczym na reklamie POPu, napisała swój numer komórki numer na dłoni, którą wyciągnęła wraz za ramieniem na całą długość.
Gustav patrzył starając się zapamiętać każdą cyferkę, gdy wreszcie pani Wikta obudziła go ze skupienia.
Po raz kolejny zrobiła to bardzo dobrze i w sumie, mógłby ją sobie nagrać jako budzik, ale kto by się tym teraz zajmował.
- Chłopczie w czapcje. A kto zaplaci? – zapytała kobieta, podczas gdy Aurelia jadła loda.
W tym momencie Gustav przypomniał sobie o dwunastu groszach.

***

*12 groszy - nie nie mogłam się powstrzymać, kiedy w uszach rozbrzmiewał mi mój były idol. Każdy się chyba domyśli o kogo chodzi. ** - z powodu podanego powyżej. Nie może być przecież 12 groszy i 72 centów.
*** zagadanego - w końcu gadał do siebie. Nie mogłam powiedzieć "zamówionego", bo w restauracji nie jesteśmy.

Dla tych, którzy chociaż raz przeżyli dziwną historię w centrum handlowym.

Z poważaniem:
hela_z_wesela
Admin-hela_z_wesela
PostWysłany: Nie 17:16, 11 Cze 2006    Temat postu:

Jestem wzruszona. i jak najbardziej jesteśmy jakościowymi ludźmi. I to jak jakościowymi! Nawet jakość najwyższej jakości się tu niejakościuje.
My nawet przeważamy bombę jakości Q (ach te komiksy z Królkiem Bugsem, co one robią z ludźmi...).
A teraz opuszczę was na trzy bite dni, by odpocząć od zupy smurfowej w mojej atmosferze, aby pooglądać duże dzieci (tak Farbi, to o Tobie) i pooglądać Czechów.

Wiecie, że jest coś takiego jak guma do włosów?

Z poważaniem:
hela_z_wesela
Mod-Vivien
PostWysłany: Nie 13:11, 11 Cze 2006    Temat postu:

hehhe...obłędne Very Happy
Uwielbiam o dizeciakach czytać xD
Normalnie strzał w dyszkę :*
I co więcej?
Czkeam na next?
Czekam.
Samantha
PostWysłany: Nie 12:39, 11 Cze 2006    Temat postu:

Omg... hehehe... zawaliste to jest! Ja mam w domu taką małą wiedźmę ale na szczęście ona się trochę stopuje... nie to co Aurelia... Ale momentami to aż się na głos śmiałam, co mi sie nie często zdarza przy czytaniu czegokolwiek w internecie, bo wiem jak to wygląda kiedy nagle zaczyna się śmiać nie wiadomo z czego Smile Bardzo fajne! Czekam na więcej Smile
Pozdrawiam...
Admin-Falka
PostWysłany: Nie 12:24, 11 Cze 2006    Temat postu:

First!

EDIT...

Hela, GENIALNE. Po prostu świetne i nie przeimuj się, że mał osób to czyta, bo nie liczy się ilość ale jakość, a ja przecież jestem bardzo jakościowa Smile Taka Teraz Polska Smile

Co do opowiadania:

Cytat:
- A będzie basen? – zaciekawił się Bill. Aurelia napluła mu na dłoń.
- Teraz już tak.



Zaczęłam chichotać Smile


Cytat:
- To jest Aurelia – powiedział Gustav - No mała przywitaj się.
- Dzień dobry panie… ee… panie – wyciągnęła rękę.



Prawie spadłam z krzesła, od razu mi się Mizołki przypomniały, nie weim dlaczego. To zdanie jest boskie, trochę mi przypomina konwersację żulerii spod monopolowych :"Panie, daj pan dwa złote na wino" Smile


Cytat:

- Czyżby Twoje ukryte dziecko? – zaśmiała się dziewczyna.
- Gdyby to był mój ojciec, to już byłby bezpłodny.


Po prostu sił nie mam Smile

Helka, ja nie wiem skąd ty bierzesz takie pomysły, ale to jest super Smile
Admin-hela_z_wesela
PostWysłany: Nie 12:03, 11 Cze 2006    Temat postu: Opiekunka |2|

Mimo, iż nikomu nie raczy się ruszyć tyłka, aby szanowne coś przeczytać, daję dalsze części na chwałę Black Engela (ach te MŚ 4 lata temu, ach te orły Engela).
Wierni ludzie - łączmy się w uścisku poufałości, cokolwiek on oznacza.

***

- A co to jest? – zapytał się Georg trącając lekko Aurelię w ramię. Ta spojrzała na niego z nad talerza i ugryzła w palec. Chłopak zaczął potrząsać dłonią sycząc z bólu. Gustav głupio się uśmiechnął.
- To Aurelia, moja kuzynka.
- Co to, to tutaj robi? Mamy dziś wywiad! Nie pamiętasz? Czy masz zamiar zajmować się dzieciakiem? Nie no proszę ja ciebie, nie komplikuj sprawy.
- Ale czy ja coś robię? – powiedział spoglądając na dziewczynkę tak niewinną, bezpieczną i delikatną, a przy czym wredną jak wiedźma i… A właśnie. Co do wiedźm.
Bus zatrzymał się, a po chwili już w środku siedzieli bliźniacy.
- O. Nie mówiłeś, że masz w zespole dziewczynę - powiedziała mała oglądając dokładnie dłoń Billa, jakby była czymś cennym. Wstała, spojrzała na jej wewnętrzna stronę, a talerz z resztką omleta upadł na ziemi zostawiając tłusta plamę.
- Jaka słodka – powiedział Tom, jakby oglądał najnowszym wyrób firmy Milka. – W przyszłości będzie z niej niezła laska – zaśmiał się oglądając jej skupiona minę.
- Nie jestem żadnym drewniakiem jak Pinokio, żeby zostawać laską. Jestem wróżką. I wiesz, co u Ciebie widzę.. eee… Dziewczyno? Będziesz bogata, miała wielki dom… i górę złota.
- A będzie basen? – zaciekawił się Bill. Aurelia napluła mu na dłoń.
- Teraz już tak.

***

- A co to jest to, to? –zapytał się menager zespołu w miejscu, w którym miał odbyć się wywiad dla BRAVO.
- To jest Aurelia – powiedział Gustav - No mała przywitaj się.
- Dzień dobry panie… ee… panie – wyciągnęła rękę.
- Co to za bachor? Myślisz, że możesz sobie robić co chcesz? Zabieraj mi go stąd! – krzyknął menager zespołu wyrywając sobie kępkę włosów z głowy.
- Nie tym tonem do mojego kuzyna, bo powiem mamie, co zrobił rano. A jak nie to coś wymyślę, a mama powie cioci, a ciocia powie mu, że nie może grać. A on jeszcze jest za młody na decydowanie o sobie. I pan wtedy splajtuje, bo nie będziesz miał kogo promować i będziesz mieszkał pod mostem, bo nikt cię nie zechce! – krzyknęła mu w twarz. Znaczy tak jakby w twarz, ponieważ jej wzrost pozostawiał wiele do życzenia.
Mężczyzna spojrzał na nią. Miała trochę racji. Jeżeli chłopaki pójdą na dno, pociągną go ze sobą.
- Dobra, dobra, ale masz być spokojna. Rozumiesz? – spojrzał w dół nie racząc do niej kucnąć. Ona ze słodkim uśmiechem pokiwała główką, po czym nad jej głową pojawiła się aureola.

***

- Hej chłopaki. A co to za dziewczynka? – zdziwiła się reporterka BRAVO.
- To Aurelia. – uśmiechnął się Gustav, mocniej przyciskając rączkę małej.
- Czyżby Twoje ukryte dziecko? – zaśmiała się dziewczyna.
- Gdyby to był mój ojciec, to już byłby bezpłodny.
Monica – reporterka potrząsnęła głową i wróciła do wywiadu, którego nie zaczęła.
- Więc kiedy zaczynacie kolejną trasę? Po Internecie chodzi wiele plotek.
- Nie zaczyna się zdania, od a więc. A poza tym, chce mi się pić.
- Za chwilkę, dobrze. Skończę tylko rozmawiać – powiedziała dziennikarka.
- No trasa, dopiero w listopadzie. W końcu ruszamy na podbój świata.
- Tokio – nadchodzimy – powiedział Georg wywiercając pięścią dziurę w powietrzu.
- Jak można wywiercić dziurę w powietrzu?
- Cicho siedź mała.
- Dobra, dobra. Tylko następnym razem nie używaj takich głupich zwrotów.
Powracając do historii, reporterka – Monica, zadała jeszcze kilka zbędnych pytań. Zbędnych, bowiem takie pytania zadaje tysiące innych dziennikarzy, więc nie bardzo jest sens je ciągle powtarzać. Czego jednak ludzie nie zrobią dla pieniędzy…
- Tak wszyscy jesteśmy solo – Bill drżał ze złości, Georg bawił się czymś, co znalazł w nosie, Aurelia związywała chłopakom sznurówki, a Gustav oglądał interesujące, białe ściany. Tom, tymczasem, wykonywał nieokreślone ruchy rękami, które miały prawdopodobnie przypominać taniec.
Auerelia z uśmiechem na twarzy wstała z ziemi, po czym upadła na nią, powalona uderzeniem od strony starszego bliźniaka.
Krew ciekła jej z nosa jak woda z kranu. Wszyscy wystraszeni stanęli na nogi, po czym w geście ratunku ruszyli w bieg. Traf chciał, że mieli związane sznurówki. Chwila – jaki znów traf. Aurelia!
- Co Ty do cholery robisz? – zdenerwował się Gustav wstając z ziemi.
- Nie krzycz na mnie! Nie widzisz, że krwawię? – dziewczynce powoli oczy zachodziły łzami.
Jako człowiek prawy, była twarda, ale jako człowiek lewy, pracujący na czarno, miała kłopoty. Szczególnie, że miała bardzo dziwną sposobność do częstych upadków, przewróceń, nie wspominając o napadach starszego rodzeństwa.
Gustav ciągnąc za sobą Georga, podpełzł do Aurelii i zatamował jej krwotok przy pomocy rękawa bluzy. Ona zamiast uszanować ten gest, podciągnęła rękę kuzyna jeszcze mocniej.
Menager oglądając całe to zdarzenie energicznie wstał i kopnął stolik stojący przed nim, używając przez przypadek do pomocy nogi Monici – dziennikarki.
- Cholera jasna! – krzyknął mężczyzna, oglądając oblany sokiem obraz, który teraz będzie musiał „odfundować”. – Gustav, zabieraj tego dzieciaka! W tej chwili! Czy ja wyglądam na panią w podeszłym wieku, która dorabia sobie do emerytury opiekując się bachorami?
- Nie wziął pan jeszcze pod uwagę zgrabnych nastolatek, które pod nieobecność pracodawców zapraszają chłopców i całują się z nimi na kanapie – zwróciła uwagę dziewczynka
- Won! – krzyknął menager wyciągając rękę w kierunku drzwi. Aurelia podeszła do niego, podniosła głowę, ugryzła go w rękę po czym dumnie opuściła pomieszczenie. Perkusista ujrzawszy to podniósł się na nogi i ciągnąc za sobą 72 kilo* żywej wagi ruszył stronę wyjścia.

***

- Oszalałaś? Chcesz, żeby mnie rzucili?
- Jeśli mają zamiar walnąć tobą w ścianę z chęcią się przyłączę – powiedziała oglądając wystawy sklepowe.
- No dobra. Wyrzucą mnie, ale ty nic nie rozumiesz. Jesteś przebrzydłą smarkulą, chociaż… dobrze, że go ugryzłaś. Ostatnio zrobił się strasznie żmijasty.
- Żmijasty? – zdziwiła się Aurelia skręcając bezmyślnie w jakąś cichą uliczkę. Po co ją opisywać, skoro znajdziecie takich tysiące w amerykańskich filmach?
Gustav zatrzymał się i spojrzał na kawałek gazety, którym miotał wiatr. Zrobiło mu się dziwnie… Dziwnie niebezpiecznie.
Było ciemno, wilgotno, a kosz na śmieci przepełniony był starymi, cuchnącymi butami.
Aurelia odwróciła się do kuzyna i spojrzała na niego przekręcając głowę, kładąc ją sobie prawie na ramieniu.
- Dobrze się czujesz? – chłopak zamiast odpowiedzi wydał z siebie zduszony krzyk, jaki można spotkać w tysiącu horrorach.
Dziewczynka zrobiła wystraszoną minę i powoli odwróciła się na pięcie. Za nią stał człowiek ubrany na czarno, bez kominiarki na głowie, posiadający około metr osiemdziesiąt.
Czyżby godzina śmierci? On zostanie zadźgany nożem, a jego kuzynka… Właśnie, co może jej się stać? A jeśli to pedofil? Zaraz, jaki znów pedofil? On na takiego nie wygląda. Ale podobno pozory mylą. A jeżeli ta historia stanie się serialem kryminalnym? Chociaż lepiej nie, bo takie ciągną się w nieskończoność i o jeden dzień dłużej.
Tysiące myśli przebiegały truchtem przez głowę Gustava, nie zajmując w niej więcej niż 5 sekund, bądź łącząc się z innymi. Wybierał najczarniejsze scenariusze, które mogły powstać jedynie w jego pesymistycznym, zakutym łbie.

c.d.n.

***

* 72 kilo żywej wagi - przypuszczalna masa ciała jakiej dorobił się Georg

Dla tych, którzy byli (są) gadatliwymi dziećmi.

Z poważaniem:
hela_z_wesela
Admin-Falka
PostWysłany: Pią 20:35, 09 Cze 2006    Temat postu:

O tak:) Wspaniałe Heluś, wiesz o tym:)
Oczywiście, że małe dziewczynki są bardziej zajmujące Smile Helu, cudownie to napisałaśSmile
Nie mogę się doczekać następnej części:)
Już kocham to opko. I fajnie, że piszesz o Gustavie:)
Buziak Smile
Admin-BlackAngel
PostWysłany: Pią 18:59, 09 Cze 2006    Temat postu:

Helu, wywyższajmy Cię nad niebiosa!
Łel, łel, łel, mistrzuniu Wink...
Świetnie Smile...
Kurczak, nie mogę się doczekać co dalej...
To mnie vebrenne innerlich Razz...

Pozdrawiam,
BlackAngel

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group